Odhaczyłam dziś jeden punkt z listy z zaległościami do nadrobienia. Uff, zawsze do przodu, co nie? Postanowiłam dziś już niczego nie zaczynać, a trochę odpocząć, zwłaszcza że złapało mnie przeziębienie. Ale lekkie, nie umieram. Nic z tych rzeczy.
Obejrzałam film W Hongkongu jest już jutro. Przyjemny obraz, w stylu Richarda Linklatera, czyli dwójka nieznajomych, życiowe rozmowy i długa nocna przechadzka po mieście. Tym razem Hongkongu. Nie zauroczył mnie aż tak jak Przed wschodem słońca z dalszymi częściami trylogii, czy W Kopenhadze ale zdecydowanie warty obejrzenia. Lubię ten rodzaj kina, kiedy kamera snuje się wolno przed bohaterami i ich luźnymi myślami. Przyjemne, ale nie odmóżdżające, kino. O, jeszcze w tym klimacie był film Zanim się rozstaniemy w reżyserii Kapitana Ameryki (tzn. Chrisa Evansa).
A tak poza tym od kilku godzin pada deszcz. Zostawiłam na parapecie ujotowskie papiery, dodam że okno było otwarte i oczywiście o nich zapomniałam. Nawet nie było mi przykro. Wydrukuję je drugi raz.
_____________________________________________________
100 faktów o mnie: (5) byłam
kiedyś na koncercie Backstreet Boys.